sobota, 29 marca 2014

Rozdział 1

Po całym tygodniu spędzonym w Lillehammer Cat musiała wracać do Oslo. Nie cieszyła się z tego powodu, gdyż praca w małej kawiarni podczas wysokich temperatur była męcząca, a biorąc pod uwagę, że jest koniec czerwca - do stolicy Norwegii przybywa coraz więcej turystów. Czasem udało się jej porozmawiać z Andersem, jednakże przez sprawy związane z pogrzebem siostry nie miała zbyt dużo czasu. Brunetka była tak pochłonięta nauką przez ostatnie 6 lat, ze nie zauważyła jak zmieniła się jej rodzina. Rodzice żyją w separacji od pięciu lat, a wszystko za sprawą młodszej z córek. Po przeprowadzce starszej siostry zaczęła się zmieniać. Z pilnej uczennicy stała się osoba, która nie przejmuje się stopniami. Gdy rodzice postanowili ją wysłać do prywatnej szkoły, zaczęła zwracać uwagę na wygląd zewnętrzny. Jej waga znacznie spadła, co odbiło się na jej zdrowiu. Niestety, Catherine nie wiedziała o większości faktów z życia jej rodziny. Dowiedziała się dopiero teraz. Może to i lepiej? - pomyślała. - Co ja bym zmieniła? Anna była najbardziej upartą osobą pod Słońcem. Logiczne więc było, że nie posłuchałaby żadnej rady starszej siostry, która przecież ją zostawiła. Dziewczyna przebywała w swoim starym pokoju, w którym nic się nie zmieniło od kilku lat. Cat wyjęła swoją torbę sportową, do której włożyła rzeczy starannie ułożone na łóżku. Zapięła torbę i powędrowała w stronę biurka, na którym stały jej stare zdjęcie z siostrą. Największe zdjęcie, jej ulubione, przedstawiało siedmioletnią brunetkę stojącą obok wózka, w którym siedziała mała Anna. Wzięła ramkę do ręki i włożyła zdjęcie do torby, którą zamknęła. Wtedy ktoś zapukał do jej pokoju.
- Otwarte - rzekła. Myślała, że to mama, lub ktoś z rodziny. Zdziwiła się, gdy usłyszała głos blondyna.
- Miałem nadzieję, że jeszcze nie wyjechałaś. Chciałem porozmawiać.
- Jeszcze nie wyjeżdżam. Pociąg mam o dwudziestej.
- Uf, mam szczęście. Dasz się wyciągnąć na kawę? - zapytał.
- Z przyjemnością się stąd wyrwę. Wiesz, irytują mnie te ciągłe pytania typu "jak się trzymasz?" ile można? No dobra, nie każdemu umiera siostra z dnia na dzień, okej, ale wiedziałam, że ma guza.  - rzekła, wychodząc z pokoju.
- Rozumiem Cię. Od kilku dni przechodzę przez to samo. Nikt nie wie, że pokłóciliśmy się 2 tygodnie temu.
- Gdzie się wybieracie? - zapytała Lea, mama Catherine. Przez wydarzenia ostatnich dni wyglądała źle, co zmartwiło dziewczynę.
- Zabieram Catherine na kawę, jeżeli mogę - uśmiechnął się blondyn - chcemy porozmawiać.
- Oczywiście, idźcie dzieci. Dziękuję, Anders.
- Na prawdę nie ma za co, pani Keinberger. Do widzenia. - powiedział. Otworzył drzwi brunetce i ją przepuścił. Cat mimowolnie się uśmiechnęła. Jednak istnieją jeszcze prawdziwi mężczyźni, a już w to wątpiłam. - pomyślała. Teraz była zazdrosna o to, że Anna miała takiego chłopaka. Ona nigdy nie miała szczęścia do facetów... Może dlatego, że żadnego nie miałaś, Cat. Nie bądź aspołeczna. - przeszło jej przez myśl.
- Catherine, idziemy do tej małej kawiarni dwie ulice dalej, czy wolisz wybrać się do centrum? - zapytał Anders.
- Oczywiście, że wolę tą małą kawiarnię. Nie lubię tłoku w centrum.
- Anna na sto procent była twoją rodzoną siostrą, czy adoptowana? Niemożliwe, że tak się od niej różnisz. Ona by wybrała centrum. - stwierdził.
- A jednak. Odziedziczyłam charakter po mamie i babci, a Anna była taka jak siostra mojej mamy - Maren. Ciotka wyprowadziła się do Hiszpanii i zapomniała o rodzinie. Była wredna, zazdrosna o swoją własną siostrę. Nikt nic nie wie, nie kontaktuje się z nikim. Podejrzewam, że moja siostra zrobiłaby tak samo.
- Coś o tym wspominała. Nie chcę jej oczerniać, ale nie pomyślała nawet o mnie. Powiedziała, że skończy szkołę i wyjedzie. Choroba pokrzyżowała jej plany.
- Jakim cudem wy zostaliście parą? Nie wyglądasz na kogoś, kto by chciał żyć z taką osobą.
- Anna była bardzo władcza. Przyjaźniła się z moją kuzynką, nie mogłem się nie zgodzić. Z czasem przestało mi na niej zależeć. Spotykaliśmy się tylko wtedy, gdy ona tego chciała. Oczywiście przez to, że jestem sportowcem, nie widywaliśmy się za często. Robiła mi straszne wyrzuty, nie odzywała się. Czasem musiałem rezygnować z treningów, a Alex tylko się irytował.
- Wiesz co jest najgorsze? Czuję, jakby Anna wcale nie była moją siostrą. - rzekła. Anders po raz kolejny otworzył przed dziewczyną drzwi. Zajęła stolik dwuosobowy w tyle lokalu. Chwilę później na  fotel na przeciwko niej usiadł blondyn. Podał dziewczynie menu, oprawione w miękką, beżową skórę. Cat otwarła na stronie z mrożoną kawą. Wybrała waniliowe Latte z bitą śmietaną, jej ulubione. Do tego jeszcze deser, Malinowe Tiramisu - zmiksowane maliny z bitą śmietaną na wierzchu.
- Co zamawiasz? - zapytał chłopak.
- Waniliowe Latte z bitą śmietaną i Malinowe Tiramisu, a ty?
- Nie chcę nic mówić, ale biorę to samo. - uśmiechnął się. - Idę zamówić. - stwierdził i skierował się w stronę kasy. Catherine rozejrzała się po pomieszczeniu. Była tutaj dokładnie rok temu, razem ze swoją przyjaciółką z czasów gimnazjum. Kawiarnia się zmieniła, wtedy każda ściana była w innym kolorze, krzesła i stoły również były z kolorowego plastiku. Teraz ściany były jasnobrązowe, stoły z ciemnego drewna, a duże fotele były obite brązową skórą. Ten wystrój zdecydowanie bardziej pasował do tego typu lokalu. Dziewczyna zastanawiała się, czy nie wrócić do domu rodzinnego na wakacje. Ma odłożone wystarczającą ilość pieniędzy, by utrzymać przez kilka miesięcy w stolicy, a przydałoby się jej kilka tygodni wytchnienia. Brunetka nie zauważyła, że Fannemel wrócił i zajął swoje miejsce. - O czym myślisz? - zapytał. Catherine spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Zastanawiam się, czy nie zrobić sobie wakacji. Dawno nie miałam wolnego od życia,a teraz chyba by się przydało.
- Myślę, że to dobry pomysł. Może to dziwne, ale coś we mnie chce cię lepiej poznać, dzięki temu będzie na to czas. - rzekł. Cat czuła, że się rumieni. Stara, żaden facet nie chciał cię lepiej poznać, a Anders chce. Czujesz to? - powiedział jej głos wewnętrzny.
- I tak muszę wrócić do Oslo. Muszę zdać ostatni egzamin i zwolnić się z pracy. Powinnam wrócić w połowie przyszłego tygodnia, albo na weekend. - stwierdziła. W tym czasie kelnerka przyniosła ich zamówienie. Uśmiechnęła się do Andersa, na co Cat przewróciła oczami tak, by dziewczyna nie zauważyła. Poprawiła włosy i odeszła w stronę zaplecza. - Masz branie. - zaśmiała się brunetka.
- Na pewno nie mniejsze niż ty - stwierdził chłopak.
- A przestań, w moim przypadku nie istnieje coś takiego. Chyba nie mam feromonów.
- Dziwne, bo chyba czuję twojego feromona, czy coś.
- Nie gadaj głupot, blondasku.
- Sama zaczęłaś, mała.
- Tylko nie mała! - oburzyła się Catherine. Nie była aż tak niska, miała metr pięćdziesiąt osiem wzrostu, znała dużo dziewczyn, które były niższe od niej.
- No okej, jak chcesz. Opowiedz mi coś o sobie. Anna rzadko o tobie mówiła cokolwiek.
- Mam dwadzieścia dwa lata, od sześciu lat mieszkam w Oslo. Uczęszczałam tam do liceum, a teraz studiuję psychologię i dziennikarstwo. Oprócz tego pracuję w małej kawiarni. Mieszkam z moją przyjaciółką, Celine. Jestem nieśmiała i zawsze podróżuję z słuchawkami w uszach, żeby przypadkiem ktoś się do mnie nie odezwał.
- Jesteś nieśmiała i chcesz zostać psychologiem?
- Tak. Ten kierunek dużo mi pomógł. Gdyby ta... sytuacja wydarzyła się rok temu, to w życiu bym nie siedziała tutaj z tobą, tylko była już w Oslo. Zmieniłam się... chyba na lepsze. No, ale tyle informacji o mnie ci wystarczy. Jestem nudna. Teraz twoja kolej.
- Ja jestem nudny jak coś. Jestem skoczkiem narciarskim, mam dwadzieścia trzy lata. Skaczę, wracam do domu i tak w kółko.
- Nie męczy cię to? Nie chciałbyś, no wiesz, ustatkować się czy coś?
- Może bym chciał. W sumie to mam jeszcze czas. Poza tym ciężko będzie znaleźć odpowiednią kandydatkę... chyba.
- Z tym nie będzie problemu, kochaniutki.
- Kochaniutki? Czy ja się przesłyszałem, czy ty mnie nazwałaś kochaniutki? - zapytał, z szerokim uśmiechem na ustach. Następnym razem trzymaj język za zębami, mała. - powiedział jej wewnętrzny głos - Coś ostatnio często muszę się odzywać, mała. 
- Przepraszam. Stary chyba nie będzie zbyt odpowiednim określeniem, prawda?
- Nie musisz przepraszać, całkiem miło jest usłyszeć kochaniutki z twoich ust, wiesz?
- Miło mi. - rzekła, nabierając na łyżeczkę malinowego deseru. Tego jej było trzeba. Maliny to jej ulubione owoce. A jak wrócę do Oslo, to zrobię mu placek malinowy. - pomyślała. - Chwila, zrobię sobie i Celine. Anders sobie poczeka.
-
Cat, spokojnie. Mam swoją porcję. Nie chcę żebyś mi się zakrztusiła. - powiedział. Wtedy spojrzała mu w oczy. Cholera.
- Zdążyłbyś mnie uratować.
- A jeśli nie? - uniósł jedną brew do góry.
- Wtedy będę cię nawiedzać i straszyć w nocy, a tego chyba nie chcesz.
- A jeżeli chcę?
- A ja nie chcę się zakrztusić malinami. - rzekła i oblizała łyżeczkę, którą odłożyła na spodek. - Nie patrz tak na mnie, bo zaraz się speszę i wyjdę.
- A ja pójdę za tobą, co wtedy zrobisz?
- No dobra, to w takim razie nie wyjdę. - uśmiechnęła się. Całkiem zapomniała, że wieczorem ma wracać do Oslo. Wyjęła telefon z kieszeni  dżinsowych rybaczek. Spojrzała na ekran. Była już osiemnasta trzydzieści osiem. - Przepraszam, ale będę musiała się już zbierać. - rzekła.
- Szkoda. Mogę cię odwieźć na dworzec? - zapytał.
- Jeżeli chcesz, to jasne, możesz. - powiedziała. Zauważyła, że blondyn się ożywił. Niechętnie wstała z fotela i z tylnej kieszeni wyjęła banknot, by zapłacić.
- O nie, kochaniutka, ja zapraszałem, ja płacę. - stwierdził.
- Ale ja się zgodziłam, to mogę zapłacić za siebie.
- Ze mną nie wygrasz - powiedział i zostawił swoje pieniądze w specjalnej zakładce. A Catherine intensywnie myślała. Za dużo wydarzeń jak na cztery dni - stwierdziła. Blondyn otworzył przed nią drzwi i po raz kolejny puścił ją pierwszą. Uśmiechnął się nieziemsko, gdy przechodziła obok niego. Dziewczyna zgarbiła się, a włosy zakryły jej twarz. - Zaczekaj - powiedział. Stanął przed brunetką, dzieliło ich tylko kilkadziesiąt centymetrów. Uniósł jej brodę w górę tak, aby na niego spojrzała, a następnie odgarnął jej włosy z twarzy. - Tak lepiej. - uśmiechnął się, a ona chciała zapaść się pod ziemię. Jej serce zwariowało, gdy spojrzeli sobie w oczy. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Czuła się źle, że chyba spodobał jej się chłopak jej zmarłej siostry. Już odczuwała lekkie wyrzuty sumienia, ale nic na to nie poradzi. Przecież Anny już nie ma. Gdy stanęli pod drzwiami rodzinnego domu dziewczyny, Catherine poczuła ulgę. Gdy stanął przed nią, po raz kolejny tak blisko, znowu było jej gorzej. Muszę popracować nad sobą - stwierdziła w myślach.
- To ten... - zaczęła.
- Wystarczy, jeżeli przyjadę o dziewiętnastej dwadzieścia? - zapytał.
- Tak. To do zobaczenia. - uśmiechnęła się, a blondyn odwzajemnił uśmiech.
- Do zobaczenia. - powiedział. Catherine weszła do domu. Przecież to byłoby podejrzane, gdybym stała i czekała aż zniknie za horyzontem. - pomyślała. Szybko przemknęła po schodach i przez korytarz. Zamknęła drzwi od swojego pokoju i oparła się o nie. Przymknęła powieki i zaczęła oddychać spokojniej. Wtedy przypomniał się jej uśmiech Andersa. Kochaniutki. Sama nie wie jak to się stało, że umie z nim normalnie rozmawiać. Wystarczyło, że jakiś chłopak uśmiechnął się do niej idąc chodnikiem, a ona zaraz peszyła się i odwracała wzrok. Może tak miało być? Może dopiero teraz, po spotkaniu z Andersem miała nabrać odwagi do facetów? A może tylko przy nim miała się nie wstydzić? Otworzyła oczy i poczuła, że się uśmiecha sama do siebie. Nigdy nie czuła się tak, jak teraz. Po raz kolejny tego samego dnia zaczęły dręczyć ją wyrzuty sumienia. Przecież cztery dni temu zmarła jej siostra, a ona od kilku minut bez przerwy myśli o niebieskookim blondynie, z którym rozmawiała raptem godzinę.  Tylko, że to samo przyszło. Usiadła na podłodze, dalej opierając się o drzwi. Wpatrywała się w punkt na przeciwległej ścianie i starała się opanować myśli. Gdy częściowo wyparła skoczka ze swoich myśli, wstała i przebrała się w wygodniejsze ubrania - czarne legginsy i luźną, niebieską koszulkę z logo Supermana. Dżinsowe rybaczki oraz czarną koszulkę zwinęła w rulon i włożyła do torby, którą zapięła na zamek. Wtedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Otwarte - powiedziała. W drzwiach ujrzała Andersa, po raz kolejny dzisiaj.
- Gotowa? - zapytał, wchodząc do pokoju.
- Tak, możemy jechać.
- Zabiorę ci torbę.
- Przecież poradzę sobie, Anders.
- Jak facet mówi, że ci pomoże, to zrobi to czy tego chcesz, czy nie. - stwierdził. Podniósł torbę brunetki i ruszył za nią. Szedł wolniej, gdyż zauważył, że żegna się z panią Keinberger.
- Mamo, przyjadę na wakacje. Do zobaczenia za tydzień - rzekła i przytuliła się do matki.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, Cat. Do zobaczenia.
- Do widzenia pani Keinberger. - powiedział.
- Do widzenia, Anders. Dziękuję.
- Nie ma za co. - powiedział i wyszedł z domu. Brunetka już siedziała w jego samochodzie. Uśmiechnął się do siebie. Położył torbę na tylnej kanapie, a sam usiadł za kierownicą. Odpalił silnik  i ruszył w stronę dworca. Ani Anders, ani Catherine się nie odzywali. Ona walczyła ze swoimi myślami, a on starał się skoncentrować na drodze. Dokładnie po dwudziestu minutach znaleźli się na dworcu. Tym razem skoczek zdążył otworzyć dziewczynie drzwi, a następnie zabrał jej bagaż. Brunetka ruszyła w stronę peronu, gdyż bilet zakupiła wcześniej. Urzekła go ta dziewczyna. Była uparta na swój sposób. Co prawda przez tą krótką i dziwnie rozpoczętą znajomość dowiedział się o niej co nieco.
- Mój pociąg już stoi. - rzekła, błądząc wzrokiem po peronie. Podał dziewczynie torbę i zdjął z siebie czarną bluzę.
- Masz, będzie ci zimno.
- Mam swoje rzeczy. - stwiedziła.
- Trudno, nie będziemy dyskutować - uśmiechnął się. Chciała być poważna, jednak również się uśmiechnęła. Ubrała na siebie bluzę Andersa, którą dobrze zagrzał, co ją ucieszyło. Przybliżył się do niej, co spowodowało, że Cat miała szybszy puls. Przyciągnął ją do siebie i przytulił. Brunetka mogła stwierdzić, że ma ładne perfumy, które na pewno do tanich nie należały. Było jej dobrze w jego ramionach, ale musiała to brzerwać.
- Muszę iść. Dziękuję za wszystko. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Catherine. - rzekł. Skierowała się do drzwi jednego z wagonów. Zajęła wolne miejsce przy oknie, przodem do kierunku jazdy. Usiadła wygodnie i zobaczyła, że blondyn nadal stoi na peronie. Usłyszała gwizdek, a chwilę później pociąg zaczął ruszać. Pomachała skoczkowi i uśmiechnęła się. A on żałował, że zapomniał zapytać ją o numer telefonu. Jesteś idiotą, Anders. - stwierdził w myślach.

_________
Stwierdziłam, że nie zasnę, dopóki nie napiszę rozdziału. No i napisałam :) O dziwo mi się podoba, co jest do mnie niepodobne. Już kocham Catherine i Andersa całym swoim sercem. Mam nadzieję, że to nie tylko moje zdanie :)
Dziękuję za wszyskie komentarze, nie spodziewałam się aż tylu czytelniczek ;)
Oczywiście z góry dziękuję za komentarze pod tym rozdziałem :)
Pozdrawiam serdecznie.

12 komentarzy:

  1. Trochę dowiedzieliśmy się o już nie żyjącej siostrze Catheriny. Była przeciwieństwem siostry i to tym trochę gorszym. Do tego związek Ann z Andreasem był jakby z przymusu, a tak nie powinno być. No, no. Relacje Cat i Andersa uległy znacznej poprawie. Widać, że on jak i ona coś do siebie poczuli, lecz narazie o tym nie mówią. Ach, oby tak dalej! :-)

    [another-story-about-ski-jumping.blogspot.com - zapraszam]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mogę,co za ciota. Mógł jej chociaż windowsa pokazać. A jak ona też ma? Tyle by ich łączyło. Wyczuwam feromony u Andrzejka i to na KILKADZIESIĄT KILOMETRÓW. Jarka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, windowsa to se może mieć, ale i tak jest ciotą, nawet ze swoją Armatą. Feromony, takie piękne słowo. A za naszą biografię to się boję brać, bo wyjdzie parodia jakaś. Jednak my.

      Usuń
  3. Dokładnie IDIOTĄ!
    ale zapewne będzie jeszcze okazja na pozyskanie numeru Cat.
    Bluza, no wow jaki dżentelmen:D
    Cat i Anders dogadują się już na początku , a to bardzo obiecujące:D
    Pozdrawiam , Ann.
    http://difficult-love-austria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no. Dobrze, że relacje Andreasa i Cat się polepszyły już na starcie. :) To dobrze wróży na przyszłość. ^^ Zwłaszcza, że wyczuwam tutaj jakieś uczucie między tą dwójką. :D
    http://szukajac-samej-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz, że to widać, że ich kochasz? I uwierz mi, ale ja też ich pokochałam. Anders jest tutaj taki świetny. Opiekuńczy, miły i dżentelmen :D
    Ahhh, okej, Anna zmarła, ale to nie powód by mieli nie ułożyć sobie życia, prawda? :D
    Czekam na nowość i przepraszam, ze nie skomentowałam prologu, ale telefon mi nawalił, a potem jakoś mi to umknęło.
    Do nastepnego :*
    [spelnione--marzenie]

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja miłość do tego opowiadania jest gigantyczna. Nie dość, że mój Anders, to jeszcze główna bohaterka jest moją imienniczką, to jeszcze zachowuje się jak ja w stosunku do niektórych facetów xD
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. ojej, właśnie trafiłam na twojego bloga i jestem zakochana
    pierwszy raz trafiłam na opowiadanie z moim ulubionym Norwegiem <3
    czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczęło się nie typowo. Mówi się, że o zmarłych nie należy mówić źle, ale problem się pojawia, gdy po śmierci dowiadujemy się tego, jak było naprawdę. Może lepiej by było nie wiedzieć? No, ale życie toczy się dalej. Trzeba iść do przodu. Życzę powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Postanowilam komentowac kazdy mimo, ze jestem daleko w tyle. Tak jak juz napisalam pod prologiem piszesz swietnie. Historia Andersa i Cat jest tak inna od reszty, bo tu dziewczyna zakochuje sie w chlopaku swojej zmarlej siostry. Powiem Ci, ze to dobrze ze to jest 'inne'. Znudzily mi sie te wszystkie opowiadania typu ' przez caly czas jest zle i na sam koniec dobrze'. Koncze ten komentarz i czytam dalej. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jednak nie jestem daleko w tyle i musze poczekac na kolejny. A bylam pewna, ze to opowiadanie ma juz duzo rozdzialow. No coz. To twraz poczekam. Buziaki :*

      Usuń
    2. Ojej, dziękuję :* Miło mi, że się podoba, to opowiadanie to moje ukochane dziecko xD Mogę zdradzić, że nie będzie aż tak słodko, ale tragedii nie planuję ;)

      Usuń